piątek, 2 marca 2012

Skarb z nieba!

Tytuł oryginału "A Treasure from Heaven"

8 października 2005 roku stało się dla nas jasne, że nasze szóste dziecko jest już w drodze na ten świat. Cieszyliśmy się, że Bóg doprowadził nas do tego miejsca i uniknęliśmy widma sztucznie wywoływanego porodu. W szpitalu okazało się, że mam rozwarcie na 6 cm i potrzebuję kroplówki z powodu odwodnienia. Kiedy skończyło się wypełnianie dokumentów i kroplówka, mogłam wstać i pozwolić, aby grawitacja pomogła w urodzeniu dziecka. Zrobiłam trzy okrążenia dookoła stanowiska pielęgniarek i już byłam gotowa do parcia. To był mój jak dotąd zdecydowanie najlepszy poród!
Modliłam sie o trzy rzeczy dla tego dziecka. Po pierwsze, aby miało zdrowe serce, gdyż nasze piąte dziecko urodziło się z rzadką wadą rozwojową. Po drugie, aby dziecko dobrze ssało i po trzecie, aby on/ona miało łagodnego i cichego ducha.
W czasie ciąży byłam w grupie “wysokiego ryzyka” z powodu mojego wieku oraz zagrożenia powtórzeniem się wady serca u dziecka. Bóg był dla nas niezwykle dobry. W czasie USG w 20 tygodniu ciąży udało się uzyskać wspaniałe zdjęcie serca dziecka. Wszystkie cztery jamy były doskonale widoczne. To, że mogliśmy zobaczyć tak wyraźny obraz,  było dla nas prawdziwym prezentem. W 27 tygodniu ciąży następne USG potwierdziło, że dziecko jest zdrowe. W czasie porodu opowiadałam pielęgniarce świadectwo o naszym najmłodszym synu i o tym, jak Bóg uczynił cud w jego życiu. Powiedziałam jej, jak się cieszymy, że mogę rodzić to dziecko naturalnie i jaka będzie radość, gdy on/ona wreszcie się urodzi.
Nigdy nie dopytujemy się o płeć dziecka przed jego urodzeniem. Tak mało jest w życiu niespodzianek. Jedną z nich jest „Kochanie, będziemy mieli dziecko” – co już właściwie nie jest żadną niespodzianką, a druga to mój mąż z dumą oznajmiający: To książę albo księżniczka! Zwykle nie wybieramy również dzieciom imion przed ich urodzeniem. Muszę je rozebrać do naga, obejrzeć dokładnie, pomodlić się i pozwolić, aby Pan dał nam imię, którym nazywał to dziecko od początku czasu. Myślę o Izajasza 49,1 gdzie jest napisane: „Pan powołał mnie od poczęcia, od łona matki nazwał mnie po imieniu”.
W końcu, dwie godziny po przybyciu z bólami do szpitala miałam rozwarcie na 10 cm i pęknięte błony płodowe. Jeden skurcz, kilka parć i oto zjawił się najpiękniejszy mały chłopczyk. Ojej, kolejny chłopak! Teraz mieliśmy trzy dziewczynki i trzech chłopców. Położono mi tego małego człowieka na moim brzuchu, a on odwrócił swoją główkę i spojrzał prosto w moje oczy. W tym momencie wiedziałam już, że zostaliśmy pobłogosławieni.
Mój mąż, po przysłowiowym “Wspaniale się spisałaś, kochanie” poszedł popatrzeć na swojego nowego synka. Słyszałam, jak mój mąż chichocze i z dumą ogłasza „Mama, on jest głodny!”. Po chwili, która ciągnęła się jak wieczność, pielęgniarka zapakowała małego mężczyznę w becik i wręczyła go mnie. Kiedy z radością wzięłam tego chłopca do rąk uśmiechnęłam się i powiedziałam „Bóg wie, jak bardzo kochamy dzieci, więc dał nam takie, które nas nigdy nie opuści”. Odwróciłam się do mojego dziecka i powiedziałam: Ty, młody człowieku, jesteś najsłodszym niemowlakiem z zespołem Downa, jakiego kiedykolwiek widziałam.”
Pielęgniarka stała tam, zaszokowana tym, że ja wiem. Potem powiedziała: „Tak, on ma pewne cechy charakterystyczne dla zespołu Downa, ale jedynym pewnym sposobem stwierdzenia tego jest badanie chromosomalne”. Pocałowałam go w policzek i przystawiłam do piersi.
Przez kilka kolejnych godzin mój mąż i ja rozmawialiśmy, modliliśmy się i płakaliśmy nad naszym nowym dzieckiem. Jak mamy powiedzieć ludziom? Czy on kiedykolwiek ożeni się i będzie miał własne dzieci? Kto powie mu, jaki jest piękny? Czy będzie wymagał szczególnej troski? Wszystkie te pytania cisnęły się nam na myśl.
Świat, w którym żyjemy powiedziałby: „Usuń go, on nie jest w pełni doskonały.” Przez krótką chwilę, ten sam duch wkradł się do naszych serc i porównaliśmy nasze dziecko do standardów tego świata. Ale Bóg szybko pracował w nas i pokazał nam naszą grzeszność. W pokorze pokutowaliśmy i prosiliśmy go o przebaczenie nam naszych myśli. Był to ten rodzaj pokuty, która przynosi uzdrowienie, odnawia radość i otwiera nasze oczy na prawdę. Mój mąż i ja zostaliśmy celowo wybrani na rodziców tego cudownego dziecka, aby Jemu przynieść chwałę i cześć. Bóg przypomniał nam, że On nie popełnia pomyłek i że to dziecko ma cel i przeznaczenie, przyszłość i nadzieję!
Reszta naszych dzieci przyszła do szpitala następnego dnia. Prosiliśmy Boga, aby dał nam imię i poczuliśmy, że ma mieć na imię Izaak, co znaczy: śmiać się z radością. Kiedy przedstawiliśmy im nowego brata, dzieci wcale nie pytały, dlaczego wygląda inaczej - po prostu go kochały. Całowały go i hołubiły. Były tak dumne, że mają nowego brata. To przypomniało mi, że Jezus jest miłością.
Mamy przywilej i honor dzielić nasze życie z Izaakiem. Dał nam więcej radości, pokoju i miłości niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. I Samuela 1,27-28 mówi: „O tego chłopca się modliłam, a Pan spełnił moją prośbę, jaką do niego zaniosłam. Więc i ja odstąpię go Panu; po wszystkie dni życia będzie oddany Panu”.
Bóg patrzy na nas bez ustanku. Zna nasze myśli, nasze serca i trzyma w swoich rękach nasz następny oddech. Bóg doświadcza nas, aby nas wzmocnić, aby pomóc nam lepiej Go poznać i zbudować naszą wiarę - ten rodzaj wiary, która nie domaga się wyjaśnień, lecz polega na obietnicach Boga.

LINDA PENDRYS
Clearwater, Florida, USA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz