środa, 29 lutego 2012

Twój biblijny światopogląd? Czego mu brakuje?


Poniższy artykuł napisany został przez mojego męża. Nasze życie nie zawsze było różowe. Brakowało nam pieniędzy, mamy kilkoro dzieci specjalnej troski. Myślę, że to nadaje jeszcze większe znaczenie temu, co Greg napisał.

Twój biblijny światopogląd?
Czego mu brakuje?

Zanim usiadłem, żeby napisać ten artykuł, kolejny raz sprawdziłem w mojej Biblii, czy werset z Księgi Rodzaju 1,28 nie został usunięty z ostatnich wydań. Nie, nie został. Przerzuciłem kartki do Psalmu 127- wersy 3, 4 i 5 wciąż były nietknięte. Tak samo Psalm 128,3 oraz Rodzaju 9,1-7.*
Zastanawiałem się, czy te wersety nie zostały wyrzucone, ponieważ wiele słucham i czytam (wartościowego) nauczania na temat biblijnego światopoglądu i widzę, że czegoś oczywistego w nim brakuje. A wziąwszy pod uwagę, jak gruntowne i bogate środki są poświęcone wykonaniu tego ważnego zadania, jest raczej dziwne, że coś takiego można w ogóle przeoczyć. Wiele umysłów wybitniejszych niż mój zgłębiało ten temat, jednak niewielu zdaje się zauważać to, co się rutynowo pomija. A może powinienem powiedzieć- kogo się pomija.
Pomijane w tej dyskusji są dzieci- błogosławieństwo, które rozpoczyna się od czegoś niewielkiego, lecz rośnie do zachwycająco rzeczywistych rozmiarów, przez które mamy się rozmnażać i zapełniać ziemię.

Zbyt trudno się przyznać

Ogółem rzecz biorąc, współczesne osiągnięcia w nauczaniu i promowaniu biblijnego światopoglądu są bardzo dobre. Rozpoznaliśmy kłamstwa ewolucjonistów naturalistycznych i walczymy z nimi ich własną bronią w dziedzinie nauki i edukacji. Nie ustępujemy w debacie na temat aborcji. W sektorze publicznym zostawiamy swój ślad wskazując na biblijne intencje założycieli narodu, które na nowo zdobywają szacunek. Udaje nam się nawet wykazać bezbożność naszych szkół. We wszystkich tych dziedzinach zauważyliśmy humanistyczne kłamstwa i ostro stanęliśmy z nimi do walki. Ale tam, gdzie chodzi o naszą płodność, gładko połknęliśmy świecką przynętę.
Nawet najbardziej konserwatywni chrześcijanie często uważają, że nadane nam przez Boga zlecenie wychowywania dla Niego dzieci nie jest częścią Jego głównego planu. Zostało to zepchnięte do roli drugoplanowej. Zamiast tego, wolimy czynić swoje życie tak wygodnym, jak to tylko możliwe.
To, że Bóg stworzył świat, dobrze pasuje do pakietu chrześcijańskiego światopoglądu. Chętnie przyjmujemy jako element biblijnego myślenia fakt, że ewolucja jest niemożliwa. Przekonanie, że relatywizm jest niekonsekwentną filozofią  pomaga nam poczuć się bezpiecznie jako tym, którzy opierają swoje życie na prawdzie biblijnej. Ale ta dziwna sugestia Boga, abyśmy byli płodni i rozmnażali się, zapełniając świat (świat nie jest jeszcze zapełniony) jakoś nie motywuje nas do rozszerzenia życia rodzinnego ponad  współczynnik dzietności zapewniający prostą zastępowalność pokoleń.
Nieważne, czy sądzimy, że oddajemy przysługę rzekomo przeludnionemu światu, czy chcemy wykorzystać swoje życie do bardziej efektywnej służby, lub nawet z powodu zbliżającego się końca nie chcemy, aby nasze dzieci przechodziły przez wielki ucisk - wybór, aby mieć nie więcej niż dwoje lub troje dzieci jest oczywistym sprzeciwieniem się Bożemu nakazowi, aby zapełnić ziemię jego ludem. Tym, co czyni ten problem tak poważnym jest fakt, że pomyłkę tę popełniło większość chrześcijan, a przyznanie się do tego jest trudne. Dla wielu jest to pomyłka nie do naprawienia. Wiek sprawił, że nie ma już dla nich powrotu. Innych zniechęca monumentalna zmiana stylu życia, która musiałaby nastąpić, gdyby uznali swój błąd i mieli więcej dzieci. („Bądź co bądź, mamy już tę dwójkę na tyle dużą, że można wyjść  zostawiając je bez opiekunki”; „Następne dziecko pokrzyżowałoby nam plany”)

Dziwne nowe nauczanie łechcące ucho

Tak jak z wieloma deformacjami myśli chrześcijańskiej, wzorzec limitowania wielkości rodziny nie zawsze był obecny. Właściwie jest to relatywnie nowe zjawisko. Co dziwne, każdy kościół chrześcijański na obliczu ziemi sprzeciwiał się sztucznej antykoncepcji aż do początków dwudziestego wieku. Nagle, wraz z pojawieniem się gotowych sposobów kontroli urodzeń, stało się to do zaakceptowania praktycznie przez każdego - z Kościołem katolickim jako jedynym oficjalnym opozycjonistą.
Rezultat chrześcijańskiej akceptacji kontroli urodzeń jest obecnie łatwo mierzalny. Ponieważ upodobanie do małych rodzin ogarnęło całe społeczeństwo zachodnie, w Europie i  (w mniejszym stopniu) Ameryce brakuje dziś rdzennej ludności. A ponieważ „przyroda nie znosi próżni” inne narody napływają, aby zapełnić lukę. W sposób widoczny muzułmanie, którzy generalnie nie zostali pochłonięci przez antykoncepcyjne tsunami, szybko zaludniają każdą ziemię, do której wkraczają.
Skąd przyszedł nam do głowy pomysł, że Bóg potrzebuje naszej pomocy, aby nie dopuścić do sytuacji gdy świat nie będzie mógł utrzymać wszystkich zamieszkujących go ludzi? Jesteśmy Jego owcami i On obiecał, że się zatroszczy. W dzisiejszym czasie to przede wszystkim siły polityczne są przyczyną głodu pośród ludności Trzeciego Świata, a nie niemożność wyprodukowania przez ziemię wystarczającej ilości pożywienia. Każdy, kto kiedykolwiek uprawiał ogród, musiał zadziwić się ogromną obfitością plonu z choćby jednej uprawianej rośliny, nie wspominając już o ich hektarach. Bóg przygotował ziemię, która może zaspokoić potrzeby o wiele większej liczby ludzi niż ta, która obecnie ją zamieszkuje. To my jesteśmy tymi, którzy stwarzają problemy z dystrybucją dóbr.

Nastawienie, nastawienie, nastawienie

Boży plan nie zakłada, abyśmy to my limitowali liczbę osób do wykarmienia. W głównej mierze to zwyczajna skłonność do wybierania łatwiejszej drogi sprawiła, że niezliczone rzesze chrześcijan uległo pokusie ograniczenia liczebności swojej rodziny.  Nastawienie, które tkwi u źródeł pragnienia posiadania tylko paru dzieci ujawnia się w komentarzach, które ja i moja żona słyszymy na temat naszej rodziny posiadającej ośmioro dzieci (te same komentarze słyszymy i w kościele, i w sklepie spożywczym).
„Oj, na pewno macie pełne ręce roboty!” (to nie jest komplement dla naszych zdolności rodzicielskich.)
„Ja z pewnością nie dałabym rady z tak wieloma”
„Mnie wystarczyła dwójka!”
„Macie szczególne powołanie.”
Nawiasem mówiąc, to ostatnie nie jest prawdą. Powołanie to nie jest zarezerwowane dla wybranej garstki ludzi, którzy pozwolili sobie otrzymać błogosławieństwo wielu dzieci. W Biblii Bóg skierował to powołanie ogólnie do wszystkich małżeństw.
Biblia wyraźnie wymienia dzieci pośród Bożych błogosławieństw. Mianem błogosławieństwa określa również dostatek finansowy. Ale jeszcze nigdy nie spotkałem małżeństwa, które podejmuje szczególne działania, aby ograniczyć Boże błogosławieństwo finansowe w swoim życiu, natomiast większość chce ograniczyć Jego błogosławieństwo polegające na posiadaniu dzieci. Jaką zatem wagę przykładamy do spraw wiecznych? Dzieci są wieczne, a majątek nie.
Przy okazji, jeśli wątpicie w to, że cała ludzka rasa mogłaby kolektywnie „pomylić się”, otwórzcie Psalm 12,9. Można tam przeczytać, że „to, co najmarniejsze, bierze górę wśród ludzi.” (wg Biblii Tysiąclecia, ang. tłumaczenie dosłownie: „to, co bezwartościowe jest wychwalane przez ludzką rasę”). Mamy skłonność, aby promować i dążyć do niewłaściwych rzeczy. Jest to produkt uboczny naszej grzesznej natury.
Na szczęście, Bóg ma więcej niż jedno pokolenie ludzi, przez których może naprawić ten błąd. On może wydać obfity owoc przez przyszłe pokolenia. Ale ziarno, że tak powiem, musi być zasiane teraz.
Jeśli chodzi o przyjmowanie nowych członków do ludzkości i potencjalnie do wiecznego Królestwa Bożego, my, chrześcijanie jako ogół, zawiedliśmy na całej linii.  I dotyczy to wszystkich- świeckich i duchownych, liderów chrześcijańskich i zwykłych wiernych. Dla dobra naszej przyszłości- lepiej zacznijmy od razu naprawiać nasz błąd. Nawet jeśli jesteś spośród tych, dla których jest już za późno, zachęcaj swoje dzieci do naprawy tego błędu.

GREG WEBSTER

Lynville, Tennessee, USA http://blog.creativecountryliving.com/

Rodz.1,28 „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną”
Psalm 127,3-5 "Oto dzieci są darem Pana, Podarunkiem jest owoc łona, Czym strzały w ręku wojownika, Tym synowie zrodzeni za młodu. Błogo mężowi, który napełnił nimi swój kołczan! Nie zawiedzie się, Gdy będzie się rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie."
Psalm 128,3 ” Żona twoja będzie jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej, dzieci twoje jak sadzonki oliwne dokoła stołu twego.”
Rodz.9,1 i 7 „I pobłogosławił Bóg Noego i synów jego, i powiedział do nich: Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię... Wy zaś rozradzajcie się i rozmnażajcie! Niech zaroi się od was ziemia i niech was będzie dużo na niej!”

2 komentarze:

  1. Ale płodzenie jak największej liczby dzieci przez rodziny wierzące nie jest wcale gwarancją "zapełniania Bożym ludem ziemi"...nie ma bowiem pewności, że dzieci z takich rodzin na pewno się nawrócą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, gwarancji stuprocentowej nie ma. Oprócz wydania dzieci na świat mamy też powołanie do wychowania ich dla Pana. Na nikogo innego nie mamy takiego wpływu, jak na nasze dzieci.

    OdpowiedzUsuń