Gdy urodziła
się nasza pierwsza córka jako sumienni rodzice chodziliśmy z nią na wszystkie
szczepienia. Nie zauważyliśmy żadnych reakcji niepożądanych. Potem urodziła się
Sara. Tym razem było zupełnie inaczej. Następnego dnia po szczepionce podanej
jej w wieku sześciu tygodni weszłam, aby wziąć coś z pudełka stojącego przy jej
łóżeczku i zerknęłam na nią. Była szaro-niebieska, jej otwarte oczy były wywrócone
białkami do góry. Była zimna i nie oddychała.
Z sercem w
gardle podniosłam ją i potrząsnęłam. Złapała powietrze. To był najwspanialszy
dźwięk jaki usłyszałam w swoim życiu! Natychmiast zasnęła, nieświadoma
zamieszania w moim sercu. Nie wiedziałam wtedy, że wiele niemowląt, które
znaleziono w bezdechu, umiera w przeciągu 24 godzin.
Kilka
tygodni wcześniej modliłam się o ochronę przed „śmiercią w łóżeczku” i naprawdę
wierzę, że Bóg użył tego, aby ją uratować. Nie trzeba mówić, że nie spałam
dobrze przez kilka następnych dni. Zadzwoniłam do lekarza, ale nie udało mi się
umówić wizyty wcześniej niż na następny dzień, pomimo że mówiłam recepcjonistce
jak poważna jest to sprawa. Po badaniu lekarz nie stwierdził niczego
niepokojącego.
W
międzyczasie wynajęliśmy urządzenie do monitorowania oddechu, aby mogło nas
ostrzec. Po pięciu dniach zadzwonili do nas ze szpitala z informacją, że mamy
wizytę za sześć tygodni! Z trudem udało się Michaelowi nakłonić ich do
skrócenia czasu oczekiwania na wizytę do trzech tygodni. Ale następnego dnia Sara
przestała oddychać pięć razy- jeden raz na około półtorej minuty. Zadzwoniłam
do pediatry, który powiedział, aby przywieźć ją prosto do szpitala.
Spędziliśmy
tydzień w szpitalu w Timaru, gdzie nasza córka przeszła ogromną liczbę badań.
Nic one nie wykazały i wyczuwaliśmy, że uważają nas tam za hipochondryków! Było
tak dopóki nie przestała oddychać trzymana na rękach przez pielęgniarkę. Teraz
sprawy nabrały przyspieszenia. Wysłano nas do Dunedin, trzy godziny drogi na
południe, na dalsze badania. Dwa tygodnie później, w Wigilię, odesłano nas do
domu. Dalej nic nie wiedzieliśmy, z wyjątkiem tego, że ma nieco
nieprawidłowe EEG i refluks. Na obie te dolegliwości przepisano jej lekarstwa i
kazano nam wrócić w następnym miesiącu.
Do stycznia było
jasne, że lek przeciwdrgawkowy, który dostawała nie redukował w znaczący
sposób liczby bezdechów, więc go odstawiliśmy. Wciąż nie znaliśmy odpowiedzi.
Wszystkie te
podróże były dla nas dużym obciążeniem finansowym, więc przed następną wizytą
przenieśliśmy się do Dunedin. Byliśmy tam tylko jeden dzień i mała już znalazła
się w szpitalu, ponieważ miała infekcję ucha, która spowodowała nasilenie
bezdechów. Zwykle miewała dwa do trzech dziennie.
Z powodu
powtarzających się infekcji ucha nie dostała szczepionki przypadającej na trzy
miesiące dopóki nie skończyła pięciu miesięcy. W nocy po szczepionce przestała
oddychać pięć razy- znacząco więcej.
Następnego
ranka zadzwoniłam do pediatry, który powiedział mi, że szczepionka na krztusiec
czasami to powoduje! Zastanawiałam się, dlaczego mnie nie ostrzeżono wziąwszy
pod uwagę historię jej choroby. Kiedy dwa miesiące później poszła na następne
szczepienia, nie daliśmy jej szczepionki na krztusiec. Przestała oddychać
siedem razy! Tym razem pediatra powiedział, żeby się nie martwić, bo z jednym
dzieckiem na dwieście tak się właśnie dzieje. I nikomu nic o tym nie mówią? Od
tamtej pory spotkałam wiele osób z takimi samymi doświadczeniami. Niektóre z
tych dzieci dziś już nie żyją.
W
nowozelandzkiej książce opisującej studium przypadków SIDS (syndromu nagłej śmierci
u noworodków- tzw. ”śmierci w łóżeczku”) zauważono ciekawą rzecz- duży
procent przypadków śmierci w łóżeczku przypadał na sześć tygodni, trzy miesiące
i sześć miesięcy życia dziecka. Czy widzicie ten sam wzorzec, który ja widzę?
Inną ciekawą rzeczą jest to, że SIDS prawie nie występuje u dzieci poniżej
szóstego tygodnia życia. Wcześniej nie występowało u dzieci poniżej drugiego
miesiąca życia, dopóki nie zmieniono kalendarza szczepień.
Kontynuowałam
poszukiwania. Oto cytat z książki „Szczepienia: Ukrywane fakty” autorstwa Iana
Sinclaira. „…Zaczęliśmy rejestrować wzorce oddychania u dzieci po szczepionce.
Rezultaty zostały przedstawione na II Konferencji poświęconej szczepieniom w
Canberze w dniach 27-29 maja 1991 r. Pokazaliśmy, że komputerowy zapis
oddechu dzieci po szczepionce DTP (krztusiec, tężec, błonica) uwidacznia wzorzec
nasilania się problemów z oddychaniem ściśle odpowiadający aktywności kory
nadnerczy u człowieka podlegającego stresowi, tak jak to zaobserwował i opisał
dr Selye.
Pokazaliśmy
również, że nasilanie się problemów z oddychaniem u niemowląt po podaniu
szczepionki DTP występuje w pewnych charakterystycznych dniach, mimo że skala
problemu bywa różna u różnych niemowląt. Chociaż śmierć może nastąpić dowolnego
dnia po podaniu szczepionki DTP, jednak na 70 dzieci, które padły ofiarą
„śmierci w łóżeczku” znacząca większość zmarła w dniach blisko skorelowanych z
wzorcem nasilania się problemów z oddychaniem po szczepionce DTP (…) A
jednak niemowlęta mogą umrzeć i umierają nawet w 25 lub więcej dni po
szczepionce, i jest to wciąż bezpośrednia konsekwencja szczepionki (…)
Doszliśmy do konkluzji, że gdyby zniesiono szczepienia, częstotliwość
występowania „śmierci w łóżeczku” zmalała by przynajmniej o połowę.”
Sara ma
teraz sześć lat i ciągle jeszcze zdarza się, że „zapomni” oddychać w czasie
snu. Wciąż co noc musi być monitorowana. Czasami przestaje oddychać na tak
długo, że następnego ranka nie potrafi normalnie chodzić.
CAROLYN LAMB-MILLER
Timaru, New Zealand
Michael and Carolyn mają pięcioro dzieci- Alicia (9),
Sara (6), Renata (5), Christiana (3) i Bryanna (18 miesięcy).
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz