Tytuł
oryginału: Trusting God for our Family Size
Według
standardów tego świata, jesteśmy dużą rodziną- mamy sześcioro dzieci. Jednak
zanim urodził się nasz syn Owen, ja i
mój mąż nie uważaliśmy, że wielkość naszej rodziny jest czymś, co powinniśmy
konsultować z Panem, a już na pewno nie czymś, nad czym można Jemu powierzyć
kontrolę. Ponieważ nasze nazwisko brzmi „Moore”, Harry żartował w czasie mojej
ciąży z Owenem (naszym czwartym dzieckiem), że damy mu na imię „No”- „No Moore!”
(ang. „nigdy więcej!” lub „żadnego więcej!”).
Po wielu walkach wewnętrznych ja i Harry
doszliśmy do przekonania, że Pan prosi nas, abyśmy Jemu oddali sprawę wielkości
naszej rodziny. Czuliśmy, że On chce, abyśmy zaprzestali naszych prób
sprawowania nad tym kontroli i pozwolili Mu dać nam wszystkie dzieci, które On
chce, abyśmy mieli.
Było mi
trudno być posłuszną w tej dziedzinie. Wiele myśli przewijało mi się w głowie -
głównie te samolubne. Jak będzie wyglądało moje ciało po urodzeniu wszystkich
tych dzieci? Czy kiedykolwiek będę mogła zrobić coś poza zmienianiem pieluch,
karmieniem niemowląt, nauką korzystania
z nocnika itp.? Próbowałam nawet obliczyć ile dzieci będę prawdopodobnie miała
od tamtego czasu (38 lat) do menopauzy! Nie zachwycała mnie również myśl o
wielokrotnym przeżywaniu bólów porodowych i samego porodu. Rodzenie nie było
czymś, co wybrałabym jako pierwsze z listy rzeczy, które mam zrobić w jakąś
sobotę!
Ciężko mi
było patrzeć, że większość moich przyjaciółek ma już odchowane dzieci i kobiety
te mają coraz więcej wolnego czasu, żeby zająć się czymś innym. W czasie mojej walki
z tymi myślami, nieustannie przychodził mi do głowy werset z Rzymian 12,1 : „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie
Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taką
winna byś duchowa służba wasza.” Wiedziałam, że Bóg wzywa mnie, abym
złożyła moje ciało jako żywą ofiarę przez to, że będę gotowa być w ciąży,
rodzić i zrezygnować ze swoich „praw” co do tego, w jaki sposób spędzam swój
czas.
Sześć
miesięcy po narodzeniu Emily znów byłam w ciąży. Nie byłam szczęśliwa z tego powodu. W moim rozumieniu Boży czas był
zupełnie niewłaściwy! Jednak zanim zdążyłam dojść do miejsca zaakceptowania
Bożego „błogosławieństwa” poroniłam. Pochowaliśmy Amy Catherine 6 stycznia 1992
roku.
Poronienie
uświadomiło mi moją niewdzięczną postawę. Pan nas kolejny raz pobłogosławił, a
ja potrafiłam jedynie szemrać i narzekać. O ironio, w październiku, kiedy
rodziłaby się Amy, ja już bardzo pragnęłam kolejnego dziecka.
Rok później
byłam w ciąży. Tak bardzo się cieszyliśmy. Owen długo modlił się o małego
braciszka, ponieważ był jedynym chłopcem w domu pełnym sióstr. Nasza radość
trwała krótko, ponieważ znów ciąża zakończyła się poronieniem. Pochowaliśmy
Samuela Adama 23 maja 1993 roku.
Kiedy rok
później odkryłam, że znów jestem w ciąży, natychmiast zadzwoniliśmy do
starszych zboru z prośbą o modlitwę. Kiedy się modliliśmy, towarzyszyły mi tak
niezwykłe odczucia, że byłam pewna, że Pan w szczególny sposób użyje tego
dziecka do rozszerzenia Swojego Królestwa. Jednak 2 kwietnia 1994 roku
pochowaliśmy Roberta Stevena.
Po tym
trzecim poronieniu pamiętam, że powiedziałam Harremu, że chyba nie potrafiłabym
kolejny raz przejść przez emocje i ból związane z poronieniem. Harry był
cierpliwy i delikatny i po prostu słuchał. Bóg również był cierpliwy i
delikatny. Wydawało się, że mówi do mnie: „Moja łaska jest wystarczająca… Nie
proszę cię, abyś przechodziła przez kolejne poronienie dziś lub za tydzień.
Jednak jeśli w przyszłości będę tego od ciebie wymagał, to przeprowadzę cię
przez to, tak jak przeprowadziłem cię te
trzy razy.”
Poprzez ból
i cierpienie wywołane stratą tych dzieci, Bóg tak wiele mnie nauczył. Myślałam,
że On prosi mnie, abym była Mu posłuszna i miała wiele żyjących dzieci- abym
zechciała spędzić życie wychowując dla Niego całe ich gromady. Tymczasem
przekonałam się, że On prosi mnie o coś innego- abym zaufała Mu niezależnie od
rezultatu i wciąż ufała Mu, choć nie
wiem, co przyniesie przyszłość.
Bóg pokazał
mi również, jak byłam arogancka. Sądziłam, że ponieważ On pobłogosławił nas
sześciorgiem dzieci i jesteśmy gotowi oddać Jemu kontrolę nad wielkością naszej
rodziny, to On da nam dużo więcej dzieci. Poronienia i oddanie Bogu kontroli w
tej sprawie pokazały mi prawdziwie, że Bóg jest dawcą życia i to On je
podtrzymuje. On jest Stworzycielem. My jesteśmy Jego narzędziami.
Bóg
pocieszył mnie myślą, że jedna trzecia naszych dzieci jest już w niebie, gdzie
oczekują swojego tatusia i mnie. Dwa wersety ze Słowa Bożego mają dla mnie
szczególne znaczenie. Są to: Rzymian
8,18 „Albowiem sądzę, że utrapienia obecnego czasu nic nie znaczą w porównaniu
z tą chwałą, która ma się nam objawić” i Psalm 126;5-6 „Ci, którzy siali ze łzami,
niech zbierają z radością! Kto wychodzi z płaczem, niosąc ziarno siewne, będzie
wracał z radością, niosąc snopy swoje”.
W dwa lata
po ostatnim poronieniu, Bóg wciąż nie odpowiedział na nasze modlitwy o kolejne
dziecko, pomimo że tęsknię za jeszcze jednym niemowlęciem. On pokazał mi, że
bycie Mu posłuszną nie zawsze przynosi takie skutki, jakich się spodziewamy.
Jednak jeśli tylko zaufamy Mu, On nas podtrzyma.
Joanne Moore
Atmore,
Alabama, USA
Harry i
Joanne mają sześcioro dzieci- Alison (17), Lauren (14), Sarah (12), Owen (9),
Melissa (6) i Emily (prawie 5)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz