Tytuł oryginału: "Immeasurable Joy"
Ja i mój mąż zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Nasze
pierwsze dziecko narodziło się dziewięć miesięcy po ślubie, a potem co rok
pojawiało się następne. Życie płynęło szybko, pieniędzy było nie za wiele. Nie
było czasu pomyśleć o czymkolwiek poza codziennym przetrwaniem. Kiedy nasze
dzieci były w wieku lat pięciu, trzech, dwóch, jednego roku i trzech miesięcy,
dowiedzieliśmy się o tysiącach dzieci oczekujących w Stanach Zjednoczonych na
rodziców adopcyjnych.
Zarówno Chuck jak i ja czuliśmy w naszych sercach brzemię z powodu
niechcianych dzieci. Mieliśmy pragnienie, aby zapewnić dom dziecku, które go nie miało. List Jakuba 1,27
definiuje czystą pobożność jako troskę o sieroty i wdowy. Chcieliśmy podzielić
się naszą rodziną z jakimś dzieckiem, które rozpaczliwie takiej rodziny
potrzebuje. Zaczęliśmy uczęszczać na kurs wymagany przez stan Waszyngton przed
adopcją. Dowiedzieliśmy się, że adopcja może być bardzo tania (lub nawet darmowa,
jeśli korzysta się ze stanowego ośrodka). Dzieci, które były pod opieką stanu
są upoważnione do bezpłatnego ubezpieczenia zdrowotnego i comiesięcznego
świadczenia adopcyjnego.
Musieliśmy pokonać kilka trudności. Po pierwsze, mieliśmy
okazać świadectwa szczepień wszystkich naszych dzieci. Nasze najstarsze dziecko
było jedynym, które było szczepione, a przestaliśmy je szczepić zanim skończyło
rok. Kilkoro młodszych dzieci nigdy nie było u lekarza, nie chodziły nawet na okresowe
bilanse, więc nie mieliśmy swojego lekarza rodzinnego. Po modlitwie nad książką
telefoniczną (wiem, że to brzmi głupio, ale naprawdę nie wiedzieliśmy, od czego
zacząć) umówiłam się na wizytę do lekarza.
Pan doktor na wstępie powiedział nam, że nie chce nas puścić
z torbami i że wystarczy, gdy zapłacimy za badanie po 40 $ za osobę, a nie, tak
jak normalnie- po 120 $ (nie byliśmy ubezpieczeni). Kiedy wyjaśniłam mu, że
nasza najstarsza córka źle zareagowała na szczepionkę DTP w wieku 4
miesięcy i przestała oddychać, on wpisał w rubryczkach pozostałych dzieci,
dlaczego nie są szczepione. Ośrodek adopcyjny przyjął to bez żadnego
komentarza.
Następnie ośrodek chciał wiedzieć, w jaki sposób zamierzamy
utrzymać kolejne dziecko z tego, co nasz pracownik socjalny określił jako
„skromne zarobki” mojego męża. Odpowiedzią naszą było to, że nie mamy żadnych
długów, z wyjątkiem spłacanej w ratach pożyczki mieszkaniowej.
Zgłosiliśmy, że chcemy adoptować dziecko dowolnej płci, w
wieku do lat 7, ze szczególnymi potrzebami. Termin „szczególne potrzeby” mógł
oznaczać wszystko- od upośledzenia umysłowego lub fizycznego, wykorzystywania,
narażenia na działanie narkotyków, aż po wiek lub nawet inny niż biały kolor
skóry. Rodzice adopcyjni dostają listę takich szczególnych potrzeb i określają,
jakie dziecko są gotowi wziąć. Pomaga to pracownikowi socjalnemu dokonać
właściwego wyboru przyszłych rodziców.
Po zakwalifikowaniu nas do adopcji czekaliśmy 4 miesiące zanim dostaliśmy
naszego syna. W tym czasie cztery razy dzwoniono do nas i odbywaliśmy długie
rozmowy w sprawie dzieci w wieku od jeszcze nienarodzonych do trzynastu
miesięcy. Za każdym razem byliśmy otwarci, aby przyjąć to dziecko, ale Bóg
zamykał drzwi i znajdował dla niego inny dom.
We wrześniu 2002 roku zadzwoniono do nas w sprawie
sześciodniowego, ciemnoskórego chłopczyka. Był narażony na działanie alkoholu,
tytoniu, marihuany i kokainy i urodził się bez kilku paluszków u rąk i
nóg. Byliśmy bardzo zdeterminowani, żeby go wziąć. Przygotowanie koniecznych
dokumentów i ustalenie warunków przekazania chłopczyka zajęły dwa długie
tygodnie. Zobowiązaliśmy się wobec biologicznej matki chłopca, że będziemy wysyłać
jej od czasu do czasu wiadomości i zdjęcia. Są one przesyłane za pośrednictwem
ośrodka, tak że jego biologiczna matka nie wie, kim jesteśmy ani gdzie
mieszkamy.
1 października 2002 roku przywieźliśmy naszego
czterotygodniowego synka, Mordochaja Courage. Cóż to za radość patrzeć na
nowego syna, zachwycać się świeżością życia i zadziwiać się tym, jak Bóg
przywiódł go do naszej rodziny. Siedem tygodni po przywiezieniu Mordochaja do
domu urodziłam nasze siódme dziecko, Jubilee Harvest. Teraz mieliśmy siedmioro
dzieci poniżej siódmego roku życia, w tym dwoje niemowląt z różnicą wieku dwa i
pół miesiąca.
Miałam nadzieję, że będę mogła karmić piersią niemowlę,
które zaadoptowaliśmy. Przez te siedem tygodni do narodzin Jubilee koncentrowałam się na nawiązaniu więzi z
Mordochajem. Chciałam, żeby był do mnie bardzo przywiązany zanim spróbuję
karmić go piersią. W nocy spał razem z nami. W ciągu dnia zawsze podawałam
mu butelkę i nosiłam go w nosidełku. Wysiłek się opłacił. Po narodzeniu Jubilee
skoro tylko pojawiło się mleko usiadłam z sennym Mordochajem, aby dać mu
possać. Ku mojemu zdziwieniu zaczął ssać od razu i nawet zasnął przy mojej piersi,
kiedy skończył jeść!
Pomimo wspaniałego początku karmienie Mordochaja okazało się
być sprawą niezmiernie trudną. Miał „zdezorganizowane ssanie” z powodu
niedojrzałego układu nerwowego. Często miał problem z wejściem we właściwy
rytm ssania i połykania. Zauważyliśmy to już podczas karmienia go butelką, ale
karmienie piersią stawało się przez to prawie nie do wytrzymania dla moich i
tak bolących brodawek. Jedyną rzeczą, która pozwoliła mi wytrwać przez tych
kilka pierwszych miesięcy była świadomość, że jeśli się poddam, to zawsze będę
tego żałować.
Potem nastąpiły miesiące bezsennych nocy, kiedy karmiłam
najpierw jedno niemowlę, a potem drugie. Noc zaczynaliśmy z każdym niemowlęciem
w jego własnym łóżeczku. Kiedy Jubilee budziła się na karmienie, brałam ją do
naszego łóżka. Kiedy budził się Mordochaj, kładłam się i karmiłam go na
kanapie. Spałam tam z nim, dopóki znowu nie obudziła się Jubilee, wtedy
odkładałam Mordochaja do łóżeczka i szłam karmić Jubilee. Byłam tym tak
zmęczona, że dwa razy zdarzyło mi się pomylić
niemowlęta. Byłam pewna, że karmię jedno, aż odkryłam, że to było to
drugie!
Mordochaj rośnie i wciąż wspaniale się rozwija. Tydzień po
tym, jak zaczęłam go karmić, całkowicie odstawiłam butelkę i już nigdy nie
dostał nawet kropli sztucznego pokarmu. Pomimo narażenia na narkotyki w życiu
płodowym rozwija się prawidłowo. Nie spowolnił go nawet brak kilku paluszków
u każdej stopy- zaczął chodzić w wieku 12 miesięcy.
Na bilansie w wieku 18 miesięcy jego lekarz podziękował mi
za przyjście i powiedział: „Wie Pani, on radzi sobie lepiej, niż się
spodziewałem. Właściwie to radzi sobie lepiej, niż kiedykolwiek mógłbym o tym
marzyć”. Z radością muszę powiedzieć, że przez te dwa lata ani razu nie był u
lekarza z powodu choroby, tylko na okresowych bilansach!
Mordochaj i Jubilee są nierozłączni. Łączy ich szczególna
więź i myślą, że są bliźniętami. Zawsze kręcą się razem i to najczęściej koło
jakiejś psoty. Jubilee jest prezentem Mordochaja. Z powodu jej narodzin miał on
możliwość zdrowego rośnięcia na moim mleku.
Ze smutkiem odstawiłam ich od piersi w wieku jednego roku z
powodu porannych nudności (tak, zaszłam w ciążę karmiąc piersią dwoje dzieci!)
4 maja 2004 roku narodziło się nasze ósme dziecko- Hezekiah.
Zachęcalibyśmy każdą rodzinę do rozważenia adopcji. Czy
twoje serce jest otwarte na jeszcze jedno dziecko? Mordochaj wniósł
niezmierzoną radość do naszego życia.
RENEE BERGERON
Bellingham, Washington, USA (2004)
Poszukaj i kliknij na tekst „Niezwykła randka” mówiący o
tym, jak Chuck i Renee adoptowali do swojej rodziny następne maleńkie dziecko.
A od tamtej pory adoptowali kolejnych troje dzieci z Liberii w Afryce wschodniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz