środa, 29 lutego 2012

Niezmierzona radość


Tytuł oryginału: "Immeasurable Joy"

Ja i mój mąż zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Nasze pierwsze dziecko narodziło się dziewięć miesięcy po ślubie, a potem co rok pojawiało się następne. Życie płynęło szybko, pieniędzy było nie za wiele. Nie było czasu pomyśleć o czymkolwiek poza codziennym przetrwaniem. Kiedy nasze dzieci były w wieku lat pięciu, trzech, dwóch, jednego roku i trzech miesięcy, dowiedzieliśmy się o tysiącach dzieci oczekujących w Stanach Zjednoczonych na rodziców adopcyjnych.


Zarówno Chuck jak i ja  czuliśmy w naszych sercach brzemię z powodu niechcianych dzieci. Mieliśmy pragnienie, aby zapewnić dom  dziecku, które go nie miało. List Jakuba 1,27 definiuje czystą pobożność jako troskę o sieroty i wdowy. Chcieliśmy podzielić się naszą rodziną z jakimś dzieckiem, które rozpaczliwie takiej rodziny potrzebuje. Zaczęliśmy uczęszczać na kurs wymagany przez stan Waszyngton przed adopcją. Dowiedzieliśmy się, że adopcja może być bardzo tania (lub nawet darmowa, jeśli korzysta się ze stanowego ośrodka). Dzieci, które były pod opieką stanu są upoważnione do bezpłatnego ubezpieczenia zdrowotnego i comiesięcznego świadczenia adopcyjnego.

Musieliśmy pokonać kilka trudności. Po pierwsze, mieliśmy okazać świadectwa szczepień wszystkich naszych dzieci. Nasze najstarsze dziecko było jedynym, które było szczepione, a przestaliśmy je szczepić zanim skończyło rok. Kilkoro młodszych dzieci nigdy nie było u lekarza, nie chodziły nawet na okresowe bilanse, więc nie mieliśmy swojego lekarza rodzinnego. Po modlitwie nad książką telefoniczną (wiem, że to brzmi głupio, ale naprawdę nie wiedzieliśmy, od czego zacząć) umówiłam się na wizytę do lekarza.
Pan doktor na wstępie powiedział nam, że nie chce nas puścić z torbami i że wystarczy, gdy zapłacimy za badanie po 40 $ za osobę, a nie, tak jak normalnie- po 120 $ (nie byliśmy ubezpieczeni). Kiedy wyjaśniłam mu, że nasza najstarsza córka źle zareagowała na szczepionkę DTP w wieku 4 miesięcy i przestała oddychać, on wpisał w rubryczkach pozostałych dzieci, dlaczego nie są szczepione. Ośrodek adopcyjny przyjął to bez żadnego komentarza.

Następnie ośrodek chciał wiedzieć, w jaki sposób zamierzamy utrzymać kolejne dziecko z tego, co nasz pracownik socjalny określił jako „skromne zarobki” mojego męża. Odpowiedzią naszą było to, że nie mamy żadnych długów, z wyjątkiem spłacanej w ratach pożyczki mieszkaniowej.

Zgłosiliśmy, że chcemy adoptować dziecko dowolnej płci, w wieku do lat 7, ze szczególnymi potrzebami. Termin „szczególne potrzeby” mógł oznaczać wszystko- od upośledzenia umysłowego lub fizycznego, wykorzystywania, narażenia na działanie narkotyków, aż po wiek lub nawet inny niż biały kolor skóry. Rodzice adopcyjni dostają listę takich szczególnych potrzeb i określają, jakie dziecko są gotowi wziąć. Pomaga to pracownikowi socjalnemu dokonać właściwego wyboru przyszłych rodziców.

Po zakwalifikowaniu nas do adopcji  czekaliśmy 4 miesiące zanim dostaliśmy naszego syna. W tym czasie cztery razy dzwoniono do nas i odbywaliśmy długie rozmowy w sprawie dzieci w wieku od jeszcze nienarodzonych do trzynastu miesięcy. Za każdym razem byliśmy otwarci, aby przyjąć to dziecko, ale Bóg zamykał drzwi i znajdował dla niego inny dom.

We wrześniu 2002 roku zadzwoniono do nas w sprawie sześciodniowego, ciemnoskórego chłopczyka. Był narażony na działanie alkoholu, tytoniu, marihuany i kokainy i urodził się bez kilku paluszków u rąk i nóg. Byliśmy bardzo zdeterminowani, żeby go wziąć. Przygotowanie koniecznych dokumentów i ustalenie warunków przekazania chłopczyka zajęły dwa długie tygodnie. Zobowiązaliśmy się wobec biologicznej matki chłopca, że będziemy wysyłać jej od czasu do czasu wiadomości i zdjęcia. Są one przesyłane za pośrednictwem ośrodka, tak że jego biologiczna matka nie wie, kim jesteśmy ani gdzie mieszkamy.

1 października 2002 roku przywieźliśmy naszego czterotygodniowego synka, Mordochaja Courage. Cóż to za radość patrzeć na nowego syna, zachwycać się świeżością życia i zadziwiać się tym, jak Bóg przywiódł go do naszej rodziny. Siedem tygodni po przywiezieniu Mordochaja do domu urodziłam nasze siódme dziecko, Jubilee Harvest. Teraz mieliśmy siedmioro dzieci poniżej siódmego roku życia, w tym dwoje niemowląt z różnicą wieku dwa i pół miesiąca.
Miałam nadzieję, że będę mogła karmić piersią niemowlę, które zaadoptowaliśmy. Przez te siedem tygodni do narodzin Jubilee  koncentrowałam się na nawiązaniu więzi z Mordochajem. Chciałam, żeby był do mnie bardzo przywiązany zanim spróbuję karmić go piersią. W nocy spał razem z nami. W ciągu dnia zawsze podawałam mu butelkę i nosiłam go w nosidełku. Wysiłek się opłacił. Po narodzeniu Jubilee skoro tylko pojawiło się mleko usiadłam z sennym Mordochajem, aby dać mu possać. Ku mojemu zdziwieniu zaczął ssać od razu i nawet zasnął przy mojej piersi, kiedy skończył jeść!

Pomimo wspaniałego początku karmienie Mordochaja okazało się być sprawą niezmiernie trudną. Miał „zdezorganizowane ssanie” z powodu niedojrzałego układu nerwowego. Często miał problem z wejściem we właściwy rytm ssania i połykania. Zauważyliśmy to już podczas karmienia go butelką, ale karmienie piersią stawało się przez to prawie nie do wytrzymania dla moich i tak bolących brodawek. Jedyną rzeczą, która pozwoliła mi wytrwać przez tych kilka pierwszych miesięcy była świadomość, że jeśli się poddam, to zawsze będę tego żałować.

Potem nastąpiły miesiące bezsennych nocy, kiedy karmiłam najpierw jedno niemowlę, a potem drugie. Noc zaczynaliśmy z każdym niemowlęciem w jego własnym łóżeczku. Kiedy Jubilee budziła się na karmienie, brałam ją do naszego łóżka. Kiedy budził się Mordochaj, kładłam się i karmiłam go na kanapie. Spałam tam z nim, dopóki znowu nie obudziła się Jubilee, wtedy odkładałam Mordochaja do łóżeczka i szłam karmić Jubilee. Byłam tym tak zmęczona, że dwa razy zdarzyło mi się pomylić  niemowlęta. Byłam pewna, że karmię jedno, aż odkryłam, że to było to drugie!

Mordochaj rośnie i wciąż wspaniale się rozwija. Tydzień po tym, jak zaczęłam go karmić, całkowicie odstawiłam butelkę i już nigdy nie dostał nawet kropli sztucznego pokarmu. Pomimo narażenia na narkotyki w życiu płodowym rozwija się prawidłowo. Nie spowolnił go nawet brak kilku paluszków u każdej stopy- zaczął chodzić w wieku 12 miesięcy.

Na bilansie w wieku 18 miesięcy jego lekarz podziękował mi za przyjście i powiedział: „Wie Pani, on radzi sobie lepiej, niż się spodziewałem. Właściwie to radzi sobie lepiej, niż kiedykolwiek mógłbym o tym marzyć”. Z radością muszę powiedzieć, że przez te dwa lata ani razu nie był u lekarza z powodu choroby, tylko na okresowych bilansach!

Mordochaj i Jubilee są nierozłączni. Łączy ich szczególna więź i myślą, że są bliźniętami. Zawsze kręcą się razem i to najczęściej koło jakiejś psoty. Jubilee jest prezentem Mordochaja. Z powodu jej narodzin miał on możliwość zdrowego rośnięcia na moim mleku.

Ze smutkiem odstawiłam ich od piersi w wieku jednego roku z powodu porannych nudności (tak, zaszłam w ciążę karmiąc piersią dwoje dzieci!) 4 maja 2004 roku narodziło się nasze ósme dziecko- Hezekiah.

Zachęcalibyśmy każdą rodzinę do rozważenia adopcji. Czy twoje serce jest otwarte na jeszcze jedno dziecko? Mordochaj wniósł niezmierzoną radość do naszego życia.

RENEE BERGERON
Bellingham, Washington, USA (2004)

Poszukaj i kliknij na tekst „Niezwykła randka” mówiący o tym, jak Chuck i Renee adoptowali do swojej rodziny następne maleńkie dziecko. A od tamtej pory adoptowali kolejnych troje dzieci z Liberii w Afryce wschodniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz