Tytuł oryginału "Your biblical worldview. What's missing?"
Poniższy artykuł napisany został przez mojego męża. Nasze
życie nie zawsze było różowe. Brakowało nam pieniędzy, mamy kilkoro dzieci
specjalnej troski. Myślę, że to nadaje jeszcze większe znaczenie temu, co Greg
napisał.
Twój biblijny
światopogląd?
Czego mu brakuje?
Zanim usiadłem, żeby napisać ten artykuł, kolejny raz
sprawdziłem w mojej Biblii, czy werset z Księgi Rodzaju 1,28 nie został
usunięty z ostatnich wydań. Nie, nie został. Przerzuciłem kartki do Psalmu 127-
wersy 3, 4 i 5 wciąż były nietknięte. Tak samo Psalm 128,3 oraz Rodzaju 9,1-7.*
Zastanawiałem się, czy te wersety nie zostały wyrzucone,
ponieważ wiele słucham i czytam (wartościowego) nauczania na temat biblijnego
światopoglądu i widzę, że czegoś oczywistego w nim brakuje. A wziąwszy pod
uwagę, jak gruntowne i bogate środki są poświęcone wykonaniu tego ważnego
zadania, jest raczej dziwne, że coś takiego można w ogóle przeoczyć. Wiele
umysłów wybitniejszych niż mój zgłębiało ten temat, jednak niewielu zdaje się
zauważać to, co się rutynowo pomija. A może powinienem powiedzieć- kogo się
pomija.
Pomijane w tej dyskusji są dzieci- błogosławieństwo, które
rozpoczyna się od czegoś niewielkiego, lecz rośnie do zachwycająco
rzeczywistych rozmiarów, przez które mamy się rozmnażać i zapełniać ziemię.
Zbyt trudno się przyznać
Ogółem rzecz biorąc, współczesne osiągnięcia w nauczaniu i
promowaniu biblijnego światopoglądu są bardzo dobre. Rozpoznaliśmy kłamstwa
ewolucjonistów naturalistycznych i walczymy z nimi ich własną bronią w
dziedzinie nauki i edukacji. Nie ustępujemy w debacie na temat aborcji. W
sektorze publicznym zostawiamy swój ślad wskazując na biblijne intencje
założycieli narodu, które na nowo zdobywają szacunek. Udaje nam się nawet
wykazać bezbożność naszych szkół. We wszystkich tych dziedzinach zauważyliśmy
humanistyczne kłamstwa i ostro stanęliśmy z nimi do walki. Ale tam, gdzie
chodzi o naszą płodność, gładko połknęliśmy świecką przynętę.
Nawet najbardziej konserwatywni chrześcijanie często
uważają, że nadane nam przez Boga zlecenie wychowywania dla Niego dzieci nie
jest częścią Jego głównego planu. Zostało to zepchnięte do roli drugoplanowej.
Zamiast tego, wolimy czynić swoje życie tak wygodnym, jak to tylko możliwe.
To, że Bóg stworzył świat, dobrze pasuje do pakietu
chrześcijańskiego światopoglądu. Chętnie przyjmujemy jako element biblijnego
myślenia fakt, że ewolucja jest niemożliwa. Przekonanie, że relatywizm jest niekonsekwentną
filozofią pomaga nam poczuć się
bezpiecznie jako tym, którzy opierają swoje życie na prawdzie biblijnej. Ale ta
dziwna sugestia Boga, abyśmy byli płodni i rozmnażali się, zapełniając świat
(świat nie jest jeszcze zapełniony) jakoś nie motywuje nas do rozszerzenia
życia rodzinnego ponad współczynnik
dzietności zapewniający prostą zastępowalność pokoleń.
Nieważne, czy sądzimy, że oddajemy przysługę rzekomo
przeludnionemu światu, czy chcemy wykorzystać swoje życie do bardziej
efektywnej służby, lub nawet z powodu zbliżającego się końca nie chcemy, aby
nasze dzieci przechodziły przez wielki ucisk - wybór, aby mieć nie więcej niż
dwoje lub troje dzieci jest oczywistym sprzeciwieniem się Bożemu nakazowi, aby
zapełnić ziemię jego ludem. Tym, co czyni ten problem tak poważnym jest fakt,
że pomyłkę tę popełniło większość chrześcijan, a przyznanie się do tego jest trudne.
Dla wielu jest to pomyłka nie do naprawienia. Wiek sprawił, że nie ma już dla
nich powrotu. Innych zniechęca monumentalna zmiana stylu życia, która musiałaby
nastąpić, gdyby uznali swój błąd i mieli więcej dzieci. („Bądź co bądź, mamy
już tę dwójkę na tyle dużą, że można
wyjść zostawiając je bez opiekunki”;
„Następne dziecko pokrzyżowałoby nam
plany”)
Dziwne nowe nauczanie łechcące ucho
Tak jak z wieloma deformacjami myśli chrześcijańskiej,
wzorzec limitowania wielkości rodziny nie zawsze był obecny. Właściwie jest to
relatywnie nowe zjawisko. Co dziwne, każdy kościół chrześcijański na obliczu ziemi
sprzeciwiał się sztucznej antykoncepcji aż do początków dwudziestego wieku.
Nagle, wraz z pojawieniem się gotowych sposobów kontroli urodzeń, stało się to
do zaakceptowania praktycznie przez każdego - z Kościołem katolickim jako
jedynym oficjalnym opozycjonistą.
Rezultat chrześcijańskiej akceptacji kontroli urodzeń jest
obecnie łatwo mierzalny. Ponieważ upodobanie do małych rodzin ogarnęło całe
społeczeństwo zachodnie, w Europie i (w
mniejszym stopniu) Ameryce brakuje dziś rdzennej ludności. A ponieważ „przyroda
nie znosi próżni” inne narody napływają, aby zapełnić lukę. W sposób widoczny
muzułmanie, którzy generalnie nie zostali pochłonięci przez antykoncepcyjne
tsunami, szybko zaludniają każdą ziemię, do której wkraczają.
Skąd przyszedł nam do głowy pomysł, że Bóg potrzebuje naszej
pomocy, aby nie dopuścić do sytuacji gdy świat nie będzie mógł utrzymać wszystkich
zamieszkujących go ludzi? Jesteśmy Jego owcami i On obiecał, że się zatroszczy.
W dzisiejszym czasie to przede wszystkim siły polityczne są przyczyną głodu pośród
ludności Trzeciego Świata, a nie niemożność wyprodukowania przez ziemię
wystarczającej ilości pożywienia. Każdy, kto kiedykolwiek uprawiał ogród,
musiał zadziwić się ogromną obfitością plonu z choćby jednej uprawianej
rośliny, nie wspominając już o ich hektarach. Bóg przygotował ziemię, która
może zaspokoić potrzeby o wiele większej liczby ludzi niż ta, która obecnie ją
zamieszkuje. To my jesteśmy tymi, którzy stwarzają problemy z dystrybucją dóbr.
Nastawienie, nastawienie, nastawienie
Boży plan nie zakłada, abyśmy to my limitowali liczbę osób
do wykarmienia. W głównej mierze to zwyczajna skłonność do wybierania
łatwiejszej drogi sprawiła, że niezliczone rzesze chrześcijan uległo pokusie
ograniczenia liczebności swojej rodziny.
Nastawienie, które tkwi u źródeł pragnienia posiadania tylko paru dzieci
ujawnia się w komentarzach, które ja i moja żona słyszymy na temat naszej
rodziny posiadającej ośmioro dzieci (te same komentarze słyszymy i w kościele,
i w sklepie spożywczym).
„Oj, na pewno macie pełne ręce roboty!” (to nie jest
komplement dla naszych zdolności rodzicielskich.)
„Ja z pewnością nie dałabym rady z tak wieloma”
„Mnie wystarczyła dwójka!”
„Macie szczególne powołanie.”
Nawiasem mówiąc, to ostatnie nie jest prawdą. Powołanie to
nie jest zarezerwowane dla wybranej garstki ludzi, którzy pozwolili sobie
otrzymać błogosławieństwo wielu dzieci. W Biblii Bóg skierował to powołanie
ogólnie do wszystkich małżeństw.
Biblia wyraźnie wymienia dzieci pośród Bożych
błogosławieństw. Mianem błogosławieństwa określa również dostatek finansowy.
Ale jeszcze nigdy nie spotkałem małżeństwa, które podejmuje szczególne
działania, aby ograniczyć Boże błogosławieństwo finansowe w swoim życiu,
natomiast większość chce ograniczyć Jego błogosławieństwo polegające na
posiadaniu dzieci. Jaką zatem wagę przykładamy do spraw wiecznych? Dzieci są
wieczne, a majątek nie.
Przy okazji, jeśli wątpicie w to, że cała ludzka rasa mogłaby
kolektywnie „pomylić się”, otwórzcie Psalm 12,9. Można tam przeczytać, że „to, co najmarniejsze, bierze górę wśród ludzi.” (wg Biblii Tysiąclecia,
ang. tłumaczenie dosłownie: „to, co bezwartościowe jest wychwalane przez ludzką
rasę”). Mamy skłonność, aby promować i dążyć do niewłaściwych rzeczy. Jest to
produkt uboczny naszej grzesznej natury.
Na szczęście, Bóg ma więcej niż jedno
pokolenie ludzi, przez których może naprawić ten błąd. On może wydać obfity
owoc przez przyszłe pokolenia. Ale ziarno, że tak powiem, musi być zasiane
teraz.
Jeśli chodzi o przyjmowanie nowych
członków do ludzkości i potencjalnie do wiecznego Królestwa Bożego, my,
chrześcijanie jako ogół, zawiedliśmy na całej linii. I dotyczy to wszystkich- świeckich i
duchownych, liderów chrześcijańskich i zwykłych wiernych. Dla dobra naszej
przyszłości- lepiej zacznijmy od razu naprawiać nasz błąd. Nawet jeśli jesteś spośród
tych, dla których jest już za późno, zachęcaj swoje dzieci do naprawy tego
błędu.
GREG WEBSTER
Rodz.1,28 „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich
Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją
sobie poddaną”
Psalm 127,3-5 "Oto dzieci są darem Pana, Podarunkiem jest owoc łona, Czym
strzały w ręku wojownika, Tym synowie zrodzeni za młodu. Błogo mężowi, który
napełnił nimi swój kołczan! Nie zawiedzie się, Gdy będzie się rozprawiał z
nieprzyjaciółmi w bramie."
Psalm 128,3 ” Żona twoja będzie
jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej, dzieci twoje jak sadzonki
oliwne dokoła stołu twego.”
Rodz.9,1 i 7 „I pobłogosławił Bóg Noego i synów jego, i powiedział do
nich: Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię... Wy zaś
rozradzajcie się i rozmnażajcie! Niech zaroi się od was ziemia i niech was
będzie dużo na niej!”
Ale płodzenie jak największej liczby dzieci przez rodziny wierzące nie jest wcale gwarancją "zapełniania Bożym ludem ziemi"...nie ma bowiem pewności, że dzieci z takich rodzin na pewno się nawrócą...
OdpowiedzUsuńRacja, gwarancji stuprocentowej nie ma. Oprócz wydania dzieci na świat mamy też powołanie do wychowania ich dla Pana. Na nikogo innego nie mamy takiego wpływu, jak na nasze dzieci.
OdpowiedzUsuń