Tytuł oryginału: "Against All Odds"
Świadectwo matki opowiadające
o tym, jak Bóg uzdolnił ją do urodzenia dziesięciorga dzieci pomimo braku
śledziony i jednej nerki.
Jako 15-letnia dziewczyna zastanawiałam się nad
prawdziwością Biblii oraz realnością nieba i piekła. Ponieważ nie otrzymywałam
satysfakcjonujących odpowiedzi od mojej matki,
a ojczym deklarował się jako ateista, modliłam się do Boga, co do którego nie byłam nawet pewna,
czy istnieje. „Boże, nie wiem, czy istniejesz, ale jeśli tak, to nie chcę u
kresu mego życia przekonać się, że dokonałam złego wyboru. Więc jeśli można to wiedzieć już tu na ziemi, chciałabym wiedzieć.”
Niespodziewanie,
kilka dni później uległam w czasie jazdy na sankach wypadkowi tracąc śledzionę i jedną z moich nerek.
Powiedziano mi, że statystycznie 70% ludzi w wypadkach takich jak mój ginie na
miejscu, a pozostałe 30 % umiera w drodze do szpitala. Byłam żywym cudem! Pod
wpływem tego wypadku wzmogła się moja świadomość istnienia Boga, choć nie
otrzymałam odpowiedzi na moje pytania, aż do pierwszego roku studiów na
Uniwersytecie w Auburn.
Skracając opowieść- znalazłam Chrystusa i w końcu zrozumiałam,
dlaczego Bóg ocalił mi życie, gdy miałam 15 lat. Moje życie miało cel. Pozostałe
lata w Auburn wypełnione były szczęściem, które wypływa z życia poddanego
Chrystusowi. Po ukończeniu studiów (dwa kierunki: edukacja i język francuski)
czułam Boże prowadzenie, aby przyjąć skromną posadę sekretarki. Pan wciąż
zapewniał mnie w sercu, że On to wykorzysta. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że
nabyte tam umiejętności będą potrzebne do prowadzenia działalności gospodarczej
mojego przyszłego męża, a to pozwoli utrzymać wszystkie dzieci, którymi nas Bóg
obdarzy.
Po ukończeniu studiów zamieszkałam z moją matką w Atlancie, między
innymi dlatego, aby być dla niej świadectwem. Pragnęłam, aby zobaczyła, że nie
jestem już tą humorzastą, dokuczliwą i rozchwianą emocjonalnie nastolatką,
którą kiedyś byłam. Zaczęłam uczęszczać do kościoła baptystycznego. Chodziłam tam na spotkania studium Biblii,
które prowadził Lawrence. Zaręczyliśmy się w lutym 1978 roku.
W okresie narzeczeństwa byliśmy z wizytą u lekarza
specjalizującego się w medycynie wewnętrznej. Ostrzegł nas on przed poważnymi
konsekwencjami grożącymi mojej jedynej ocalałej nerce, gdybym kiedykolwiek dostała infekcji nerki lub pęcherza. Lekarz w
rozmowie z Lawrencem uświadomił mu, jak ważna jest jego rola w pielęgnowaniu
mojego zdrowia. Lawrence wyszedł z tego spotkania z głębokim
postanowieniem otoczenia mojego zdrowia ochroną.
Trzy tygodnie po ślubie zaszłam w ciążę z naszym pierwszym
dzieckiem. Lawrence nie był tym zachwycony, ponieważ mieliśmy w planach
wyruszyć na pole misyjne. Nigdy nie studiowaliśmy Pisma pod kątem Bożego spojrzenia
na sprawę posiadania potomstwa. Następnego wieczoru po tym, jak test ciążowy
dał wynik pozytywny, przyszli do nas z wizytą przyjaciele. Twierdzili, że to
cudowne, że jestem w ciąży i zacytowali Psalm 127 „Oto dzieci są darem Boga,
podarunkiem jest owoc łona”. Nigdy nie
zapomnę, jak po ich wyjściu mój mąż siedział w fotelu w kącie pokoju gościnnego
i z uwagą wczytywał się w ten psalm. Zamknął Biblię i powiedział: „Jeśli Bóg
mówi, że one są błogosławieństwem, to są błogosławieństwem”. Co dziwne jednak,
nie wynikało dla nas z tego w logiczny sposób, że Bóg chce, abyśmy zaufali
Mu całkowicie i mieli wszystkie dzieci, które On chce nam dać.
Kiedy urodził się już Joshua Stephen spotkałam kobietę
mającą pięcioro lub sześcioro dzieci, która wezwała mnie do rozważenia możliwości
zaufania Bogu w sprawie posiadania dzieci. Cóż za osobliwa myśl! Kilka
następnych miesięcy spędziłam szukając w Piśmie wersetów ukazujących Boży punkt
patrzenia na dzieci i kontrolę urodzeń. Nie mogłam znaleźć niczego negatywnego
na temat dzieci i niczego pozytywnego na temat kontroli urodzeń. Cóż to
była dla mnie za decyzja! Wiedziałam, że z powodu brakujących organów może
to być przedsięwzięcie zagrażające mojemu życiu. Jak wielki był Bóg, w którego
mówiłam, że wierzę? Czy miałam prawdziwą wiarę, że Bóg może i że będzie
otwierał i zamykał łono, tak jak mówi Pismo? Doszłam do przekonania, że
Bóg jest wystarczająco wielki, aby przeprowadzić mnie przez taką sytuację. Czułam, że powinnam mieć takie samo
nastawienie, jak Maria, kiedy powiedziano jej, że urodzi Jezusa: „Oto ja
służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Podzieliłam się
moimi myślami z Lawrencem. On również szukał odpowiedzi w Piśmie i doszedł
do takich samych wniosków.
W pewnym momencie w czasie drugiej ciąży lub już po niej
zobowiązałam się przed Panem nie tylko ufać Mu w sprawie rodzenia dzieci, lecz
być zadowoloną z posiadania dzieci. Po tej decyzji zaczęłam z radością
wyczekiwać kolejnego niemowlęcia. Panu upodobało się nie dać mi kolejnego
dziecka przez cztery lata. Przez to pokazał mi, że On rzeczywiście jest tym,
który potrafi zamknąć łono.
W czasie moich dwóch pierwszych ciąż konsultowałam sprawę
moich brakujących organów u lekarzy,
lecz słyszałam tylko wzajemnie wykluczające się teorie. Jeśli rzeczywiście nie
są one konieczne, dlaczego Bóg stworzył śledzionę lub dwie nerki, lub każdy inny organ? Dlaczego
czułam się tak chora, kiedy zjadłam jakiś pozbawiony wartości odżywczych
pokarm? Kiedy wszyscy wokół przechodzili trzydniowe przeziębienie, dlaczego u
mnie ciągnęło się ono tygodniami? Dlaczego w czasie ciąży byłam tak anemiczna?
Dlaczego po porodzie tak długo dochodziłam do siebie i krwawiłam o parę
tygodni dłużej niż moje koleżanki? Na szczęście, miałam wspierającego męża,
który troszczył się o wszystkie te sprawy.
Teorie medyczne musiały jednak zmierzyć się z rzeczywistością. Znaleźliśmy w
końcu lekarzy, którzy dysponowali najnowszymi informacjami na temat śledziony.
Zalecali oni takim pacjentom jak ja przyjmowanie antybiotyków przez resztę
życia. Niektórzy lekarze zalecali podwiązanie jajowodów u kobiet, gdyż ich
organizmy i tak były nadmiernie obciążone z powodu braku organu.
Od pierwszej ciąży czułam się ogromnie zmęczona i wciąż
musiałam walczyć z anemią. Wraz z każdą kolejną ciążą coraz większą uwagę
przykładaliśmy do zdrowego odżywiania. Kiedy moje fizyczne dolegliwości
osiągnęły apogeum, prowadziliśmy uprawy ekologiczne, hodowaliśmy kury i kozy i codziennie
mieliliśmy ziarno na świeży, domowy chleb. Bóg dopomógł nam porzucić
bezwartościowe jedzenie, które bardzo lubiliśmy i zamiast tego odżywiać się w
sposób, który będzie sprzyjał mojemu zdrowiu i to rzeczywiście pomagało. Chwała
Bogu za męża, który był skłonny poświęcić swoje pragnienia dla dobra żony.
Wychował on się na „śmietnikowym
jedzeniu”, nie lubił owoców ani warzyw, więc wiem, że czasami nie było mu
lekko.
Dwoje pierwszych dzieci rodziłam w szpitalu. Potem
zaczęliśmy praktykować porody domowe, aby zminimalizować ryzyko infekcji
bakteryjnych.
Najtrudniej było z dzieckiem piątym, szóstym i siódmym. Podczas
poronienia pomiędzy dziećmi czwartym i piątym, moja jedyna nerka zaczęła boleć
i najwyraźniej się osłabiła. Sytuację skomplikowało jeszcze bardziej to, że
zaszłam w ciążę z Luke'iem, sześć tygodni po poronieniu. Przez większość czasu
musiałam leżeć , aby osłabić nazbyt mi znajome symptomy zagrażającego
poronienia. Tak szybkie ponowne zajście w ciążę po poronieniu z towarzyszącą mu
dużą utratą krwi było bardzo trudnym i wyczerpującym doświadczeniem. Ale jego
końcowy rezultat był tego wart- Luke, nasze piąte dziecko.
Moje zdrowie jeszcze bardziej się pogorszyło. Przyjście na
świat dziecka szóstego i siódmego było podobnie trudne jak piąta ciąża. Znów
miałam poronienie pomiędzy dzieckiem szóstym i siódmym. To pokazało mi jak
jestem podatna na poronienia, pomimo całego wysiłku jaki wkładałam w troskę
o siebie.
Pewna moja krewna, która jako dziecko straciła matkę bardzo
martwiła się, że i ja zostawię moje dzieci sierotami. Moja odpowiedź była
prosta: „Co jest lepsze dla moich dzieci- abym żyła krótko będąc posłuszną
Panu, czy żebym żyła długo będąc Mu nieposłuszną?” Byłam przekonana, że Bóg
zachowa mnie przy życiu tak długo, jak moje dzieci i inne osoby będą mnie
potrzebować. Z drugiej strony, nie zamierzałam przyspieszać mojego odejścia
niepotrzebnie wystawiając Pana na próbę.
W miarę jak moje zdrowie pogarszało się wraz z narodzeniem
kolejnych dzieci, moje starsze dzieci już we wczesnym wieku musiały zakasać
rękawy i pomagać. Zauważyłam, że zdobyły takie umiejętności i zdolności,
których prawdopodobnie nie byłabym w
stanie ich nauczyć, gdybym była zdrowa. Sytuacja wymuszała również sprawną organizację
naszego życia domowego. Musiałam myśleć
o rzeczach, o których większość ludzi myśleć nie musi. Musiałam pozbyć się
niepotrzebnych drobiazgów, aby skrócić czas potrzebny na sprzątanie. Musiałam
starannie planować obowiązki domowe, aby oszczędzać swoje siły. Mój stan
zdrowia wpłynął nie tylko na sposób prowadzenia naszego domu, lecz również
dramatycznie zmienił rodzaj pożywienia, jakie jedliśmy. Bóg wykorzystał moją
sytuację, aby dać naszej rodzinie lepsze nawyki zdrowotne i organizację pracy.
Wreszcie po latach doświadczeń życie miało stać się lżejsze.
Dwa tygodnie po narodzinach naszego siódmego dziecka gościliśmy u siebie
rodzinę, która założyła największą na świecie firmę produkującą żywność
organiczną. Podczas rozmowy zdziwiło nas wyrażone przez nich przekonanie, że
nawet osoby spożywające zdrowe, organiczne jedzenie powinny brać suplementy,
jeśli chcą długo cieszyć się jak najlepszym zdrowiem. Powiedzieli nam, że
teoretycznie mamy rację- człowiek powinien być w stanie czerpać wszystkie
potrzebne mu składniki odżywcze z pożywienia, ale rzeczywistość była inna i
trzeba ją było zaakceptować.(...)
Po tym jak mój mąż wyrobił sobie zdanie, zaczęłam zażywać suplementy diety i w przeciągu kilku dni zauważyłam, że moje złe dni zniknęły. Dni,
kiedy musiałam się zmagać ze sobą, skończyły się, od kiedy zaczęłam regularnie
przyjmować suplementy. Zaczęłam również lepiej sypiać dzięki najwyższej jakości
wapnu, które teraz brałam. Najważniejsze jednak, że po kilku miesiącach ku
naszemu zaskoczeniu wzmocniła się moja słaba nerka.
Osiem miesięcy później poczęła się Priscilla (nasze ósme
dziecko). Ta ciąża była całkowicie inna. Czułam się dobrze. Nie męczyłam się
tak szybko. Mój system odpornościowy był silny. Mogłam zrezygnować z drzemek,
kłaść się później spać, a nawet podjąć wysiłek podróżowania. Z dziećmi
dziewiątym i dziesiątym było podobnie jak z Priscillą.
Moje ostatnie trzy ciąże i porody były lepsze i zdrowsze niż
siedem pierwszych! Ludzie, którzy znali nas od lat zauważali różnicę i cieszyli
się razem z nami. Położna, która przyjmowała wszystkie osiem domowych porodów
naszych dzieci była tak poruszona, że zaczęła podawać suplementy całej
swojej rodzinie.
Cieszymy się z posiadania dzieci w każdym wieku- możemy
obserwować jak najmłodsze uczy się mówić
i prowadzić głębokie rozmowy z dwójką
najstarszych dzieci, które mają 19 i 20 lat. Lawrence mówi ludziom: „Nie
zamieniłbym ani jednego z moich dzieci na żadne skarby świata, a więc widzicie,
że mając dziesięcioro dzieci jestem bardzo bogaty”.
Ostatecznie wszystkie nasze dzieci należą do Boga, zostały
nam tylko powierzone po to, abyśmy prowadzili je i kierowali ich życie ku
zupełnemu oddaniu Chrystusowi i Jego Ewangelii, a nie koncentrowali się na
swoich przyjemnościach. Jakież to wielkie błogosławieństwo widzieć nasze dzieci
uczące się na pamięć krótszych ksiąg Biblii, składające ludziom świadectwo, nie
ulegające wpływom rówieśników, lecz pokorne i przyjmujące pouczenie.
Dziękujemy Bogu, że możemy należeć do zboru, gdzie ludzie
nie patrzą z góry na duże rodziny, lecz przeciwnie, próbują pomagać w
wychowaniu następnej generacji będąc dla naszych dzieci wspaniałymi mentorami.
Dzieci, aby wyrosnąć na prawych ludzi, potrzebują nie tylko oddanych Bogu
rodziców. Potrzebują, aby inni członkowie ciała Chrystusa używając danych im
przez Boga darów budowali nasze dzieci, aby mogły stać się tym wszystkim, czym
być powinny.
Cała chwała należy się Bogu, wiemy bowiem, że stalibyśmy się
rodziną dysfunkcyjną w jakiej sami wzrastaliśmy, gdyby Bóg nie uczynił nas
nowymi stworzeniami w Chrystusie i nie pobłogosławił wspaniałym kościołem.
MARJORIE CLARK
Buford,
Georgia, USA
Chwała Bogu za takie odważne kobiety!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam